![]() |
||||
MANIPULACJE FAKTAMI HISTORYCZNYMI W POMOCY NAUKOWEJ DLA SZKÓŁ ŚREDNICH WYDAWNICTWA CENTRALNEGO OŚRODKA DOSKONALENIA NAUCZYCIELI Józef Wysocki Przedmiotem naszych rozważań będzie pomoc naukowa przeznaczona dla gimnazjów, liceów i szkół zawodowych, zwłaszcza tych, które zajmują się tematyką ukraińską i europejską, pt. „Sąsiedzi. Polacy i Ukraińcy w nowej Europie. Scenariusze lekcji”. Autorami tej pomocy są: Rafał Kunaszyk, Mirosław Sielatytcki, Halina Wesołowska i Krystyna Zaufal, zaś konsultantami naukowymi: dr Włodzimierz Mokry i dr Stefan Wilkanowski. Podręcznik ten składa się z 20 scenariuszy lekcyjnych, tworzących 5 rozdziałów, obejmujących stosunki polsko-ukraińskie od zarania naszego sąsiedztwa po XXI wiek, z uwzględnieniem hipotezy członkowstwa Polski i Ukrainy we wspólnej Europie. Wydawcą jest Centralny Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli, rok wydania 2000. CEL WYDANIA KSIĄŻKI We „Wstępie” autorzy zaznaczają, że książka ma służyć zbliżeniu młodych pokoleń Polaków i Ukraińców, co bezsprzecznie jest celem chwalebnym, ale pod warunkiem obustronnych, uzgodnionych na szczeblu państwowym działań w tym kierunku. Skoro książka, która ma spełnić tę misję ukazuje się tylko w Polsce, a na Ukrainie nie ukazał się jej odpowiednik, to rodzi się pytanie, czy autorzy, wydawca i Ministerstwo Edukacji Narodowej, które zaakceptowało książkę do użytku szkolnego, rozważyli brak powagi strony polskiej, jaką stwarzają swoim jednostronnym zaangażowaniem?. Od wydania książki w roku 2000 do dziś, CODN nie przeprowadził oceny przydatności książki. Nie ma więc żadnych danych o wypełnieniu, czy też nie wypełnieniu misji, jaką miała ona spełnić. Tylko przez kilka lat były prowadzone zajęcia z nauczycielami, oparte o scenariusze proponowane w książce, co może być traktowane jako promocja, a nie sondaż o percepcji. Przeprowadzenie każdej „lekcji” wg scenariusza podanego w książce wymaga od nauczyciela sporego zaangażowania i poświęcenia prywatnego czasu. Każda „lekcja” wymaga poświęcenia 2-3 godzin lekcyjnych. Z uwagi na tematyką historyczną i społeczną książki, do przeprowadzenia „lekcji” (wg scenariuszy z książki) nadają się tylko lekcje z historii i wiedzy o społeczeństwie. Ze względu jednak na napięty program z tych przedmiotów, nauczyciel musiałby kosztem obowiązkowego programu „zaoszczędzić” czas na realizację zajęć wg omawianej książki. To wszystko składa się na małe prawdopodobieństwo, żeby książka była powszechnie wykorzystana w szkołach. Omawiana pomoc naukowa posiada wstęp historyczny dotyczący stosunków polsko-ruskich/ukraińskich. Również każda lekcja zawiera pewne omówienie historycznego tła. Niestety, niemal wszystkie zagadnienia historyczne nie są oparte na polskiej historiografii, o czym poniżej. PIERWSZY KONTAKT POLSKI PIASTÓW Z RUSIĄ KIJOWSKĄ WEDŁUG HISTORIOGRAFII DZISIEJSZEJ OUN Ideolodzy OUN narzucili większości swoich historyków pogląd, że Rusini od czasów już przedpiastowskich stanowili element osiadły i dominujący w Grodach Czerwieńskich, Ziemi Przemyskiej, aż po bliżej nieokreślone obszary leżące po lewej stronie górnego biegu Sanu. Pogląd ten ma służyć uzasadnieniu prarusińskości (praukraińskości) tych ziem, natomiast element polski był i jest na tych ziemiach napływowy, co oznacza, że Polacy to „zajmańcy”. Pogląd ten ma uzasadniać pretensje Ukraińców do Halicji, Lubelszczyzny i – jak to oni mówią – „Zakierzonii”. Zgodnie z tym poglądem, we „Wprowadzeniu” do rozdzialu I książki, „Dzieje stosunków polsko-ukraińskich”, autorzy piszą: …Polska piastowska wchodziła z nią [Rusią Kijowską – J.W.] w różnorakie związki oraz konflikty. Przykładem tego była kijowska wyprawa Chrobrego w 1018 roku, w wyniku której doszło do opanowania spornego pogranicza południowo-wschodniego nad Sanem. Ukraińcy opisujący pierwsze konflikty między Polską a Rusią Kijowską zawsze pomijają latopis rusińskiego kronikarza Nestora, który napisał : W leto 6489 (981 r.) ide Wołodimer k Lachom i zaja hrady ich Peremyszl Czerwien i iny hrady[1]. „Zaja” – czyli zajął, zagarnął, a nie odbił (swoją dawną własność). Autorzy opisując pierwsze osadnictwo na opisywanych ziemiach mogliby posłużyć się mapkami G.Labudy[2], które uwzględniają pierwsze osadnictwo plemion Bużan i Lędzian właśnie na omawianym terytorium. Autorzy zupełnie pomijają odkryte już po wojnie ślady rotundy „palatia” na Wzgórzu Zamkowym w Przemyślu, datowane na X/XI wiek, która jest analogiczna do odkrytych w Gieczu, Wiślicy, Krakowie, Płocku i na Ostrowie Lednickim[3]. „Palatia” były budowlami polskimi, były siedzibą władzy. Takie budowle nie istniały na Rusi. To archeologiczne odkrycie w Przemyślu jest dowodem materialnym na panowanie pierwszych Piastów na tej ziemi, co jest zgodne z latopisem Nestora. Następnie autorzy piszą: …Ponownie relacje polsko-ukraińskie [winno być rusińskie, bo wówczas jeszcze nie istniała nazwa Ukraina – J.W.] zaistniały za Kazimierza Wielkiego, który w 1349 roku zajął Lwów i Ruś Halicką. Brak tu spostrzeżenia, że Ruś Kijowska jako państwo przestało istnieć w roku 1240, po zdobyciu i totalnym zniszczeniu Kijowa przez wojska mongolskie. Od tego czasu relacje polsko-rusińskie nie mają charakteru relacji państwowych. Jeśli zaś chodzi o zdobycie Lwowa i Rusi Halickiej przez Kazimierza Wielkiego, to nie była to wojna między Polską a Rusią, ale między Polską a Lubartem, synem Gedymina, który całkowicie spalił Lwów (stary, posadowiony na górze Łysej przez księcia Lwa w 1250 r.). Kazimierz Wielki nie odbudowywał starego Lwowa, ale założył nowe miasto, obok ruin starego, usytuowanego w obrębie dzisiejszego starego miasta. Kazimierz Wielki otoczył „nowy” Lwów murami i zamkami, Wysokim i Niskim. Ten Lwów mógł się opierać najazdom tatarskim, chroniąc ludność bez różnicy: rusińską, polską, niemiecką, ormiańską i żydowską. W omawianym „Wprowadzeniu” nie ma ani słowa o polskim wysiłku zbrojnym w obronie Kresów Wschodnich przed Tatarami przez polskie rycerstwo. A przecież były to zmagania kilkuwiekowe. Jako przykłady należałoby w tym miejscu powołać się na co najmniej dwie polskie postacie historyczne: hetmana Stanisława Żółkiewskiego i króla Jana III Sobieskiego, którzy stoczyli po kilka bitew z Tatarami i Turkami, m.i. uwalniając prowadzony do niewoli jasyr. Brak tu refleksji, czy kozacy sprzymierzający się z Tatarami walczyli o wolność swojej ojczyzny? W okresie napadów tatarskich aktywizuje się osadnictwo rusińskie na zachód, na tereny spokojniejsze, chronione polskimi grodami. Właściciele latyfundiów chętnie osadzają Rusinów, budując im również cerkwie i sprowadzając bazylianów, którzy prowadzili szkoły i kształcili kler greckokatolicki. Tak właśnie działał Stanisław Żółkiwski, założyciel Żółkwi i fundator tamtejszego klasztoru bazylianów. Tak rozpoczęła się ukrainizacja terenów, zwanych w książce „spornymi”. WYRAŹNIE OUN-OWSKA INTERPRETACJA STOSUNKÓW POLSKO-UKRAIŃSKICH XX WIEKU We „Wstępie” autorzy piszą: Pod koniec I wojny światowej podjęto próby [dlaczego bezosobowo? – J.W.] stworzenia niepodległego państwa ukraińskiego, co spotkało się ze sprzeciwem Polaków, białej Rosji i bolszewików. Walki o Lwów (Lviv) pomiędzy Orlętami Lwowskimi i Strzelcami Siczowymi do dzisiaj są tą częścią wspólnej historii, która wzbudza emocje. Polsko-ukraińskie porozumienie Piłsudski – Petlura okazało się nieskuteczne. Autorzy są niekonsekwentni, bo porozumienie Piłsudski – Petlura właśnie w oparciu o polski wysiłek zbrojny dawało podstawę do powstania niezależnej Ukrainy. Natomiast walki we Lwowie w roku 1918, narzucone przez siczowców, miały narzucić Polsce dyktat co do przebiegu granicy polsko-ukraińskiej, bez jakichkolwiek rozmów wstępnych. Na to oczywiście nie mogło być polskiej zgody. Nacjonaliści ukraińscy powtórzą ten sam manewr po II w.ś., rozpoczynając rebelię na obszarach już Polski pojałtańskiej. „Umowa Piłsudski – Petlura okazała się nieskuteczna” dlatego, bo Ukraińcy z zachodniej części Ukrainy zbojkotowali armię Petlury, który zdołał zorganizować tylko ok. 20 tys. strzelców, pochodzących głównie z Ukrainy centralnej. Natomiast w wojnie 1920 roku po stronie bolszewickiej walczyło ponad 200 tys. Ukraińców, którzy wybrali radziecki raj, a nie samodzielne państwo. Nie można winić Polaków za to, że zrusczona i zbolszewizowana Ukraina nie chciała swojego niezależnego państwa. Dalej autorzy piszą, że okres XX-lecia …również przyniósł konflikty o podłożu politycznym, terytorialnym, religijnym itd. Zaciążyło to nad całością stosunków polsko-ukraińskich w okresie międzywojennym i było zarzewiem przyszłych waśni [podkr. moje – J.W.] na Wołyniu i w Bieszczadach. Konfliktów w II RP na podłożu politycznym w zasadzie nie było, bo Ukraińcy mieli swoje partie polityczne reprezentowane w sejmie. Konfliktów terytorialnych być nie mogło, chyba że ktoś uważa, iż województwa z większością ludności ukraińskiej winne należeć do Ukrainy radzieckiej. Innej alternatywy nie było. Różnice zdań w sprawach religijnych były rozwiązywane na płaszczyźnie przedstawicielstw obu Kościołów: rzymskokatolickiego i greckokatolickiego. Niestety, władze polskie nie doceniły nacjonalistycznej, faszystowskiej, antypolskiej agitacji kleru greckokatolickiego. Nazwanie waśniami ludobójstwa na Wołyniu i w Bieszczadach można zakwalifikować jedynie jako świadome fałszerstwo autorów. Dalej czytamy we „Wstępie”: obie strony popełniały błędy. Po stronie ukraińskiej były to, m.i. akty terroru (np. śmierć T. Hołówki), po stronie polskiej brak wypełnienia zobowiązań o zapewnieniu ludności ukraińskiej autonomii. Zacznijmy od autonomii: Rzeczywiście w roku 1921 takie zobowiązanie rządu polskiego zostało podjęte, ale jednocześnie rząd miał liczne raporty o tym, że wszystkie ościenne państwa rekrutują swoich agentów z mniejszości ukraińskiej: bolszewicy, Litwini, Czechosłowacy, no i Niemcy, chociaż nie zdawano sobie w pełni sprawy z rozmiarów penetracji wywiadu niemieckiego w oparciu o Ukraińców, łącznie z przygotowaniami do ukraińskiej irredenty. Jeśli chodzi o terror uprawiany przez Ukraińską Organizację Wojskową (UWO) i bojówki OUN, to obejmował on napady na banki, poczty, listonoszy, osobistości polityczne polskie i ukraińskie (chcący współpracy z Polską), palenie zbóż w majątkach ziemskich itd. Rząd polski musiał rozważyć, czy nie zwiększy się skala zdrady i terroru w przypadku dania autonomii Ukraińcom. Mogłoby to doprowadzić do destabilizacji państwa. Powyższe uwagi dotyczą półtorastronicowego (na A4) „Wprowadzenia” do książki. Nie sposób szczegółowo zrecenzować w tym artykule całą omawianą pomoc naukową, napisaną i niekompetentnie i tendencyjnie. Dokładna recenzja stanowiłaby drugą książkę. Poniżej ograniczymy się do najjaskrawszych przekłamań. ZMIENIANIE KONTEKSTÓW HISTORYCZNYCH POPRZEZ NIEDOPOWIEDZENIA W rozdziale „czasy komunizmu i przezwyciężanie jego skutków”, na str. I/27 jest podana” Kronika komunizmu w Polsce”, ujęta w postaci tabeli. Pod rokiem 1946 czytamy: Likwidacja diecezji greckokatolickiej w Przemyślu i aresztowanie duchownych unickich. Chodzi tu o biskupów unickich Josefata Kocyłowśkiego i jego sufragana Hryhorija Łakotę. Szkoda tylko, że autorka tej lekcji Krystyna Zaufal nie wspomniała, że obaj ci biskupi w okresie okupacji nawoływali z ambon swoje owieczki do wstępowania do SS-„Galizien”, wiedząc dobrze o zbrodniach tej hitlerowskiej formacji. W tejże tabeli pod datą 1947 jest zapis „Początek akcji „Wisła” i ani słowa o „powtórce” ludobójstwa na wzór z Wołynia na terenach etnicznie mieszanych. Ani słowa o tym, że wymęczona wojną Polska pragnęła pokoju, a na rzezie musiała odpowiedzieć w sposób zdecydowany i skuteczny w obronie własnych obywateli i ostateczności przebiegu granicy wschodniej (kwestionowanie jej przez N. Chruszczowa[4]). Niektóre teksty książki należy potraktować jako „podrzutki” urabiające opinię uczniów. Np. w materiale pomocniczym na str. II/10 jest pewien cytat z wywiadów przeprowadzanych na granicy polsko-ukraińskiej: Pytanie: Czy chciałaby pani mieć Polaka za najbliższego sąsiada? Odpowiedź: Tak. Mojemu ojcu Polak pomagał, gdy on się ukrywał przez 12 lat, bo był w UPA. Polak go nie zdradził do końca i mówił: „Wy wiecie o co walczycie – tak jak nasze AK.” Był prawdziwym Polakiem. Ten cytat ma w podświadomości ucznia zakodować zrównanie AK z UPA, co przecież jest skandalem. Mirosław Sielatycki w lekcji pt. „Zacznijmy od szkoły” przedstawia stan szkolnictwa ukraińskiego w Polsce i sielankowy obraz szkolnictwa polskiego na Ukrainie. Tymczasem właśnie w tej dziedzinie mamy wyjątkowy brak symetrii, np. Polska buduje szkoły dla dzieci ukraińskich wg zapotrzebowania wynikającego ze zgłoszeń w Polsce, ale też buduje szkoły polskie na Ukrainie, pokonując sztucznie piętrzone trudności przez władze ukraińskie. Lekcja opracowana przez Krystynę Zaufal pt. „Wątki ukraińskie w wielokulturowym Krakowie” jest wyjątkowo nierealistyczna. Autorka proponuje, by organizować wycieczki szkolne do Krakowa, celem poznania ukraińskich wątków kulturowych w tym mieście. Chociaż sama organizacja tego poznania wzorowana na grach harcerskich może być ciekawa, ale nie wyobrażam sobie wycieczki szkolnej, która z jakiegoś miasteczka w Polsce jedzie do Krakowa by odszukiwać: ikonostas u św. Norberta, gdzie znajduje się obraz Wernyhory, czy ikona przy ulicy Kanoniczej. Młodzież jedzie do Krakowa by zwiedzić Wawel, kościół Mariacki, Sukiennice itd., a nie po to, by szukać tam śladów ukraińskiej kultury. I znowu pytanie o symetrię, czy wyobrażamy sobie wycieczkę szkolną na Ukrainie, która we Lwowie odszukuje śladów polskości? Natomiast ciekawa byłaby wycieczka szkolna młodzieży polskiej do Lwowa i odszukiwanie tam zacierania historii polskiej. W lekcji pt. „Rodzinne losy Polaków i Ukraińców w XX wieku” Halina Wesołowska stawia przed uczniami trudny problem interpretacji tych samych wydarzeń przez rodzinę polską i ukraińską. W tym celu stawia przed uczniami dwa zadania: Zadanie 1. Wskażcie w grupach kluczowe – waszym zdaniem – wydarzenia XX wieku. Przedyskutujcie, jakie miały one wpływ na zmiany w Europie i wzajemne relacje polsko-ukraińskie. Zadanie 2. Uzgodnijcie i zapiszcie w tabeli, jak obie rodziny mogły odbierać te same wydarzenia historyczne, będąc ich uczestnikami lub świadkami: w 1919 r. [chyba winno być 1918 -1920 r. – J.W.], w 1939 r., w 1943 r., w 1947 r. Po raz pierwszy pojawia się w książce tajemniczy rok 1943, bez żadnych wcześniejszych i późniejszych wyjaśnień. Bez opisu rzezi na Wołyniu. A należałoby absolutnie o tym powiedzieć i to bez unikania scen drastycznego okrucieństwa UPA[5]. Bez tego cała zabawa psychologiczna zadana uczniom nie ma sensu, bo jest tylko ucieczką przed prawdą. U dołu tej strony jest fotografia zwolnienia jakiegoś Ukraińca z obozu w Jaworznie, bez żadnych komentarzy. I znowu ta sama historia, czy to nauczyciel ma wyjaśnić uczniom, że tylko upowcy złapani z bronią w ręku, lub podejrzani o współpracę z OUN-UPA byli przetrzymywani i przesłuchiwani w Jaworznie? Fotografia zwolnienia z obozu z adnotacją „Wymieniony udaje się do miejsca swojego stałego zamieszkania” świadczy o tym, że ludzi niewinnych zwalniano. Rafał Kunaszyk opracował lekcję pt. „Bracia chrześcijanie”. Składa się na nią merytoryczny opis różnic rytu wschodniego i zachodniego chrześcijaństwa, a potem nauki Jana Pawła II adresowane do katolików Polaków i katolików Ukraińców, wygłoszone w Przemyślu, Drohiczynie i Warszawie. Przemówienia ciepłe, ekumeniczne. Owszem, należało je zacytować, ale wcześniej należałoby przedstawić otwarcie udział kleru greckokatolickiego w rozpowszechnianiu wśród ciemnego ludu ukraińskiego ideologii Doncowa – ideologii nienawiści do „obcoplemieńców”. Należało przedstawić niekiedy bezpośredni udział tego kleru w mordach na Polakach. Należało również wspomnieć o nikczemnej roli arcybiskupa Andrzeja Szeptyckiego – jego uniżone listy do Hitlera, niepotępienie (tylko pozory dezaprobaty) mordów na Polakach i wreszcie rola „kapelanów” w UPA. A potem przejść do pojednania, ale też realnie przedstawić, jak dzisiaj zachowuje się kler greckokatolicki na tzw. „banderowszczyźnie”. Niby dlaczego o tych sprawach uczeń ma się dowiadywać przypadkowo, albo nie dowiedzieć się o nich nigdy i opuszczać szkołę z naiwnymi poglądami? Zresztą, czy właśnie nie o to chodziło autorom? Lekcję pt. „Trudne tematy polsko-ukraińskie” prezentuje Mirosław Sielatycki. Na str. IV/11 jest przedstawiona fotografia pomnika z Jaworzna, odsłoniętego przez ówczesnego prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego z napisem: Pamięci Polaków, Ukraińców, Niemców, tych wszystkich, którzy cierpieli tu niewinnie jako ofiary terroru komunistycznego, więzionych, zamordowanych, zmarłych w latach 1945-1956 w centralnym obozie pracy Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego w Jaworznie w hołdzie potomni. Uczniowie przede wszystkim winni znać prawdę i to całą prawdę o obozie w Jaworznie. Począwszy od 1945 roku do obozu kierowano konfidentów gestapo, nadgorliwych folksdojczów, itp. Niektórym z nich wytoczono procesy i skazano. Innych Niemców tam nie było. Dlatego żaden przedstawiciel Niemiec – mimo zaproszenia – nie przyjechał na odsłonięcie tego pomnika. Potem w obozie byli więzieni banderowcy, z których wydobywano informacje n.t. struktury OUN-UPA i których werbowano (i to skutecznie) jako konfidentów instalowanych w środowiskach ukraińskich po akcji „Wisła”. Dzięki tej zapobiegliwości kilka prób odtworzenia siatki OUN skończyła się wsypą. Po banderowcach obóz zapełniła polska młodzież z różnych organizacji niezależnych, wolnościowych, niezależnego harcerstwa itp. Ci ostatni w 100% zbojkotowali uroczystość odsłonięcia tego zakłamanego pomnika, który zrównuje hitlerowskich zdrajców i upowskich bandytów z patriotyczną polską młodzieżą. Na str IV/12 jest przedstawiona „lista trudnych tematów polsko-ukraińsich”, w których są wymienione: „rzezie na Wołyniu, „współpraca niemiecko-ukraińska w czasie II wojny światowej”, „działalność AK”, „działalność UPA”, „akcja <<Wisła>>”, „obóz w Jaworznie”. W tekście wprowadzającym do tej lekcji jest zamieszczona informacja dla nauczyciela: Aby dobrze przygotować się do tej lekcji, należy zlecić uczniom zadanie domowe, polegające na zaznajomieniu się z przykładowymi źródłami informacji dotyczących tych relacji polsko-ukraińskich, które nie są tak samo interpretowane po stronie polskiej i ukraińskiej. Listę źródeł ustala nauczyciel w zależności od ich dostępności, mogą to być zwłaszcza artykuły prasowe. Artykułów prasowych na tematy polsko-ukraińskie ukazało się w polskiej prasie być może już ponad tysiąc, a książek kilkadziesiąt. Przecież to jest morze literatury! Czy nauczyciel jest w stanie wywiązać się z postawionego zadania? Czy nauczyciel oprze się na artykułach z „Gazety Wyborczej” czy z „Naszego Dziennika”? A właśnie naświetlenia przez prasę tych samych wydarzeń jest szalenie istotne. Autor bezpotrzebnie omawia „Współczesne stosunku polsko-ukraińskie”, bo te ciągle się zmieniają, stare problemy (Cmentarz Orląt Lwowskich, kościół karmelitów w Przemyślu) zostają rozwiązane, natomiast pojawiają się nowe, jak np. budowa pomników zbrodniarzy spod znaku OUN-UPA na Ukrainie. Krystyna Zaufal w lekcji pt. „Między Polakami i Ukraińcami” wprowadza jako materiał pomocniczy tekst zupełnie fałszujący historię: „Konflikt [polsko-ukraiński – J.W.] przygasał, ale wracał, jak po unii brzeskiej, która doprowadziła w Przemyślu do pierwszego ostrego zwarcia rzymskich i greckich katolików. Grubo po unii, dopiero w 1687 roku, przemyscy unici otrzymali swoją katedrę, ale spór powróci w naszych czasach, po ostatniej wojnie i nie przysporzy Rzymowi sympatii wśród miejscowych grekokatolików, rozpaczliwie a bezskutecznie dopominających się u kardynała Wyszyńskiego o pomoc w wyegzekwowaniu praw do swojej świątyni. Kolejny ostry stan zapalny w roku 1991, z lekka uśmierzy papież” Ileż tu dezinformacji! K. Zaufal winna wiedzieć, że Ukraińcy nigdy nie mieli w Przemyślu katedry, bo kościół do godności katedry może podnieść tylko sam papież, a takiego aktu nigdy nie było. To miejscowi Ukraińcy nazywali ofiarowany im kościół katedrą, co autorka powtarza. W 1687 roku przemyscy unici mieli swoją cerkiewkę, ale nie otrzymali swojej katedry, bo nie można otrzymać czegoś swojego. To cesarz austriacki Józef II bezprawnie odebrał kościół karmelitom i dał go unitom w roku 1784. Oczywiście było to złamanie prawa własności, nawet austriackiego. Cesarzowi Józefowi II chodziło o wbicie klina między Polaków i Ukraińców – devide et impera, co mu się znakomicie udało. Po 1945 roku kościół karmelitów popadł w ruinę. Powstała fundacja, która w ciągu kilku lat własnym nakładem kosztów kościół odbudowała. Wówczas zgłosili się Ukraińcy: „to jest nasze!”. Społeczność miasta Przemyśla nie dopuściła do odebrania sobie kościoła karmelitów po raz drugi. Prymas Stefan Wyszyński nie mógł postąpić tak jak cesarz Józef II. Karmelici wygnani z różnych miast Ukrainy objęli w posiadanie swój kościół w Przemyślu. W opisie tej sprawy ciekawe jest to, że Krystyna Zaufal cytuje wyłącznie ukraińską wersję wydarzeń. K. Zaufal wspomina też o roszczeniach Ukraińców do innych własności, upaństwowionych jako mienie porzucone po akcji „Wisła”. Jest to bezpotrzebnie jątrząca dezinformacja, bo dekret mocą którego upaństwowiono wspomniane mienie dalej obowiązuje i musi obowiązywać, gdyż w oparciu o niego nastąpiło w ostatnich dziesięcioleciach do wielu zmian własnościowych. Opracowywana ustawa reprywatyzacyjna nie da podstaw do cofnięcia skutków dekretu upaństwawiającego porzucone mienie po operacji „Wisła”. Na tej samej zasadzie Ukraińcy na Ziemiach Odzyskanych otrzymali majątki, też w oparciu o odpowiedni dekret, posiadają na te majątki akty własności i są ich prawowitymi właścicielami. Nie może być tak, że prawodawstwo polskie niesprzyjające wymaganiom Ukraińców ma nie obowiązywać, a prawodawstwo działające na ich korzyść ma obowiązywać. W tym podręczniku winna być uczniom przedstawiona polska racja stanu w sprawach własnościowych. WNIOSKI Pomoc naukowa „Sąsiedzi. Polacy i Ukraińcy w nowej Europie” zawiera sporo błędów merytorycznych i interpretacyjnych z zakresu stosunków polsko-ukraińskich. Zawiera interpretacje zdarzeń historycznych charakterystyczne dla nacjonalistycznego odłamu mniejszości ukraińskiej w Polsce. Autorzy pomocy unikają tematów trudnych, po omówieniu których dopiero można by przejść do rozważania sposobów zbliżenia się Polaków i Ukraińców, tak potrzebnego w nadchodzących czasach. Proces ten jednak nie może się opierać na zakłamaniu. Według informacji uzyskanych z MEN nie było zastrzeżeń merytorycznych odnośnie materiału historycznego książki, jak również sposobu jego prezentacji. Być może ten właśnie fakt, dał asumpt do napisania przez ukrainofilów zatrudnionych w lubelskim oddziale IPN-u pomocy naukowej, również adresowanej do szkół średnich, pt. „Teki edukacyjne IPN. Stosunki polsko-ukraińskie 1939-1947”. W tej drugiej książce mamy już do czynienia nie z wybielaniem stosunków polsko-ukraińskich, ale z obarczaniem wyłącznie Polski i Polaków za złe wzajemne stosunki, z podrzucaniem Polakom, a konkretnie Armii Krajowej prowokacji w stosunku do Ukraińców, dokonywanie mordów na Ukraińcach, współpracę z Niemcami, wybielaniem SS-„Galizien”, „podrzucaniem” stronie polskiej mordów dokonywanych przez SB-UPA na nieposłusznych Ukraińcach, itd. Natomiast operacja „Wisła” została rozpatrzona w oderwaniu od wydarzeń ją poprzedzających, które przecież ją sprowokowały. Z uwagi na całość przedstawionych tu argumentów dotyczących „Sąsiadów” można domniemywać, że książka ta stanowiła sondaż przed ukazaniem się „Tek”. Zupełnie analogicznie było w przypadku pomocy naukowej opisującej stosunki polsko-niemieckie. Najpierw w roku 1998 CODN wydał książkę „Partnerzy. Polacy i Niemcy w nowej Europie”. Gdy ta antyhistoryczna książka nie spotkała się z protestami polskich historyków, w roku 2002 została przez CODN wydana druga książka, ale już w języku niemieckim pt. „Partner. Polen und Deutsche im neuen Europa. Unterrichtsentwuerfe”. Jej autorami są Dorothea Burdzik i Małgorzata Multańska. Ta pierwsza pani, o tak swojsko – śląsko brzmiącym nazwisku jest doradcą i koordynatorem w Centrali Szkolnictwa Zagranicznego Republiki Federalnej Niemiec. Natomiast pani Multańska jest kierowniczką Wydziału Języków Obcych w CODN. Wydanie książki zostało sfinansowane przez Centralę Szkolnictwa Zagranicznego BRD. Ponieważ wydawnictwo jest polskie, uwiarygodnia to prezentacja materiału historycznego. Niemcy nie wydają pieniędzy na próżno; młodzież niemiecka z książki tej czerpie wiadomości o okupacji, o wypędzeniach itd. z pełnym zaufaniem, że opisy historycznych faktów opisane w książce mają akceptację strony polskiej. I w tym przypadku obie książki, dla uczniów polskich i niemieckich nie są odpowiednikami. Należy ubolewać, że naukowcy polscy zignorowali pojawienie się wspomnianych wydawnictw CODN. Trudno ocenić ile szkody wyrządziły wspomniane pomoce naukowe w poglądach młodych Polaków. Należałoby się zastanowić, czy nie zorganizować specjalnej konferencji naukowej, która oceni działalność wspomnianego wydawnictwa. Winno się to dokonać z pominięciem komisji podręcznikowych: polsko-niemieckich i polsko-ukraińskich. [1] Praca Zbiorowa „Tysiąc lat Przemyśla. Zarys historyczny” Część pierwsza. Krajowa Agencja Wydawnicza. Rzeszów 1976.str. 51. [2] Gerard Labuda „Studia nad początkami Państwa Polskiego” t. II str.192, 1988 Poznań, Wydawnictwa Naukowe UAM w Poznaniu. [3] Praca Zbiorowa …str. 52 i nast. [4] Nikita Chruszczow „Prawda Ukrainy” z dnia 6 marca 1944 r. [5] Dla przykładu można tu zacytować opisy tortur zadawane przez upowców kobietom i dzieciom z książki bpa Wincentego Urbana „Droga krzyżowa archidiecezji lwowskiej”. |
|
|||
![]() |